Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiedź, gdy Jagiełło o różne drobre zaczął go rozpytywać szczegóły...
— Przywiozłem dary — rzekł — wyście ich nie widzieli? No, wydawały mi się piękne, gdy je Hawnul w Wilnie dobierał, ale gdy je oddawano, znalazłem je nikczemnemi!
Patrzała na nie takiemi oczyma?
Dałbym jej cały skarb mój.
Dopiero Semko przebąknął, że w takiej chwili trwogi, królowa nie mogła wagi przywiązywać do marnych rzeczy. Więcej patrzeć musiała na przyszłego męża.
Uśmiechnął się ale smutnie Jagiełło, nie powiedział nic.
Siedli potem rozmawiać poufnie jeszcze... O każdego ze starszych panów, choć mu Hawnul mówił już o nich, rozpytywać począł troskliwie, i znowu słuchał już więcej niż mówił, wyzywając tylko Semka, a coraz mu podszeptując.
— Bądź ty mi bratem wiernym. Ja nie wiem komu wierzyć! ufać komu!
Książe ledwie późno w noc zdołał się uwolnić i pożegnać Jagiełłę...
Z trwogą jakąś i westchnieniem mówił o jutrzejszym chrzcie swoim i braci, jak gdyby się lękał jeszcze tych bogów, których się wyrzec musiał.
Duchowieństwo tłumaczyło mu jego dawną wiarę jako cześć szatana, a Jagiełło tej złej mocy, nawet chrześcianinem zostawszy, obawiał się zaw-