Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jaśko z Tęczyna, Jan z Tarnowa, duchowieństwo, oczekiwali z żywą niecierpliwością Litwinów, lecz razem z niepokojem wielkim. Od tego jak się owi na pół dzicy ludzie wydać mieli i okazać, bardzo wiele zależało.
Wiadomem było wszystkim, że pogańska Litwa, choć nieochrzczona, choć odosobniona, tak już dziką jak przed laty nie była. Przez Ruś wciskało się tam chrześciaństwo, wojny obeznawały ze światem, obyczajem zachodnim i europejską ogładą. Pomimo to, obawiano się, aby posłowie nie zastraszyli sobą i królowej i dworu jej pieszczonego...
Goniec, który na noclegu oglądał orszak poselski opowiadał o nim tylko, że był nadzwyczaj wspaniały i liczny, i że sypano pieniędzmi po drodze...
Na spotkanie książąt wyjechał stary Dobiesław z Kurozwęk z synem, ciekawy Spytek, który miał wieczorem ponieść o nich wieści na zamek i wielu innych panów...
Jechał Skirgiełło we zbroi i rycerskiem ubraniu nader wspaniałem, z wielką dumą i butą z twarzą surowego charakteru, z ponurem wejrzeniem, i ten wcale sobie nie mógł pozyskać ludzi powierzchownością. Natomiast Borys, z cudzoziemska bardzo wykwintnie ubrany, oblicza niespokojnego, ożywionego, podobniejszym był