Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mieliżby już kogo? — przerwała żywo. Przybycie księcia mazowieckiego oznaczałoby...
Radlica tym razem zaprotestował prędko.
— Mazowiecki! nigdy w świecie! — rzekł. — Nikt go tu nie chciał i nie chce. Uchodzi za potomka rodu, który się odznaczał gwałtownością i surowością. Acz młodego, boją się go wszyscy. Przyjaciół niema.
Królowa odetchnęła swobodniej.
— Nieprawdaż, rzekła wyciągając białą swą rączkę ku biskupowi. — Wy, coście byli ojca mojego przyjacielem, nie opuścicie córki jego. Wy...
— Królowo moja! cały oddaję się na twe posługi, lecz słabą pomoc mieć będziesz ze mnie...
Dano znać o przybyciu Jaśka z Tęczyna i królowa wraz z biskupem wyszła do drugiej komnaty na jego przyjęcie. Był on tu gościem codziennym i miłym, lecz z nim Jadwiga tak szczerze i otwarcie mówić nie mogła jak z małym biskupem, bo kasztelan wojnicki, mimo poszanowania dla niej, tak się z nią obchodził, jakby w niej prawie widział dziecię, niedorosłą dzieweczkę.
Wprawdzie wiek królowej to usprawiedliwiał, lecz w istocie dojrzałą była życiem, smutkiem, losem swym, i szczególnemi darami Bożemi, jakiemi wyposażoną została. Są łaski stanu, jak je Kościół nazywa, a taką łaskę miała Jadwiga,