Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom III.djvu/032

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bezczynność nużyła człowieka krwi gorącej, młodego, czującego, że go wywiedziono w pole. Krzyżacka pomoc obiecana, za którą ziemią płacić było potrzeba, nie na wiele mu się zdała; nic począć nie mógł, a oczekiwanie i niepewność wyczerpywały siły.
W godzinach takiego zwątpienia przychodziły na myśl rady braterskie, nauki ojcowskie, — zapóźno, bo dziś poddać się było niepodobna bez strat tak wielkich, iż przyszłość odbierały.
Krzyżacy trzymali zastawem znaczną część kraju, ojcowskiej spuścizny; oprócz tego znaczne summy dłużnym był Semko lichwiarzom krakowskim, przy zajętych Kujawach utrzymać się nie było podobna, ani Drohiczyna od Jagiełły odzyskać. Wszyscy ci co dotrwali przy księciu do końca, straciwszy mienie, oglądali się na niego, aby im nagrodził ubytki.
Musiał więc nieszczęśliwy trzymać się do końca — i paść całkiem zniszczony, lub dźwignąć się przynajmniej do dawnego bytu.
Gorzkie to były godziny rozmysłów i żalów nad własną dolą. Drogo opłacał tę chwilę zwycięztwa, gdy szlachta go na barkach wyniosła sadząc na tronie, którego posiąść nie miał.
W tych myślach i nasłuchiwaniu co przychodziło z Małopolski, upłynęło całe lato, zbliżała się jesień.
Z Krakowa posłańcy zgodnie jedną powta-