Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Semko Tom I.djvu/298

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nawet, które sami młócić musieli, i żarna, w których sobie razową mąkę mielono. Wpośrodku była studnia, aby wody od sąsiadów nie potrzebować, a dalej klasztorna łaźnia.
Pomimo wielkiego ubóstwa tej pierwszej kolonii chrześciańskiej w Wilnie, nie zbywało tej chacie klasztornej, na foresterii dla gości.
Chronili się tu często przejezdni lub ścigani chrześcianie, którym przytułku nie godziło się odmawiać, choćby gościnność ta groziła klasztorowi pomstą i prześladowaniem.
Ojciec Paweł powitawszy mazowieckiego księcia, poprowadził go do przestronnej izby gościnnej, tak ubogo opatrzonej jak klasztór cały. Wązkich stołów para, ławy przy ścianach, które razem za łoża na noc służyć musiały, wizerunek niewielki Chrystusa na ścianie, u drzwi gliniane naczynko z wodą święconą, ognisko w pośrodku, teraz wygasłe, to było wszystko, czem izba mogła służyć księciu.
— Radzibyśmy was, dostojny panie — odezwał się przełożony — przyjąć jak najlepiej, ale ubóstwo nasze nie dozwala. Myśmy na nie ślubowali, a tu nam łatwo dochować przysiąg, bośmy w kraju pogańskim i ledwie cierpiani przybysze. Jutro jednak, spodziewam się, gdy Hawnul wie o przybyciu miłości waszej, iż się postara o to, by potrzeby zaspokojone były.
O. Paweł o tem ubóstwie swem i położeniu