Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Pogrobek tom I.djvu/046

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

u starego Barwina wnuczka się chowa, córka Kaszuba... Dziewczyna młoda, przez nią się z Pomorzany zwiążemy. Wiem ja, że mi jej dla was nie odmówią.
Gdy to mówił, Przemko słuchał go z oczyma na stół zwróconemi, lice mu się wcale nie rozjaśniało.
— Wziąłem o niej wiadomość dobrą — ciągnął dalej stryj — dzieweczka piękna, młoda jak potrzeba dla ciebie. Wiano też będzie niczego — a Pomorze nam potrzebne. Stary Barwin zniemczał, ale wnuczkę baby wychowały inaczej.
Wojewoda Poznański pierwszy głos zabrał, chwaląc wybór księcia.
— Nie ma co na to rzec, tylko dziękować — rzekł — jechać a swaty słać...
Przemko zmilczał. Było to zagajenie dopiero.
Drugiego dnia już stryj mówił o podróży do Szczecina, jako o pilnej sprawie, do której się zaraz sposobić należało.
Nie mógł się synowiec sprzeciwiać, tylko zwlekał. Stryj w żarty obracał powolność jego.
— Gdy zobaczysz pomorskie dziewcze, jako mi o niej sprawę zdano — będziesz rad dziękował... Najpiękniejszą jest między pięknemi, a lat nie ma jak kilkanaście. Dziad już zawiadomiony czeka... Jechać potrzeba i — brać tylko...
Nie mając się czem tłumaczyć młody książe składał się tem, iż bez pięknego orszaku ruszyć nie