Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 1.djvu/046

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   38   —

Zakon ich ręce nasze wysoko podniosły —
Zakon ich — pod Twoim znakiem.
Patrz; ja się w suknię sług twoich ubieram
Ażebym lepiéj zwiódł i ułudził —
O! na ziemi, jam prawdziwy Bóg.
Naszéj walce nie koniec był, na dnie upadku,
Z upadkiem mojéj nie straciłem siły —
Wstałem z dna piekieł — mocniejszy, a gniewem
Siłę mą dwoję — siłą gniew rozżarzam.
I walczę teraz na kawałku świata
Walczę znów, walczę jeszcze, walczyć będę,
Wydrę z rąk twoich ziemię i posiędę.
Tu na Litwie jam czczony,
Lud mi bije pokłony.
Nim tobie jednę ofiarę przyniosą
Mnie sto ze strachu składają.
Bo mnie się boją — a Ciebie — kochają.
O! twoja dobroć jest orężem moim —
Ten kraj lasów i dziczy
Moich tylko sług liczy —
Mam kościoły, modły, sługi —
Ja — Bóg drugi!
Nie — ja pierwszy Bóg ziemi!
Tu jeszcze krzyż twój nie błysnął na Litwie,
A nim tu przyszedł, jam go znienawidził,