Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Poezye tom 1.djvu/045

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   37   —

A oni jednak ku mnie wyciągają ręce,
I wolą wieczność katuszy,
Wolą wieczność w wiecznéj męce,
Niśli teraźniéjszego życia choćby chwilę,
Poświęcić twemu synowi i tobie.
............
Patrz na świat twój Boże, —
Podzielmy go na połowę —
Stańmy oba — ty niebo — ja piekło otworzę,
A na brzeg piekła roskosze miodowe —
Pusto będzie w twojém niebie,
I pójdą wszyscy od ciebie
Twoi to byli słudzy, co z krzyżem na zbroi,
Niegdyś poganów wrogi i szpitalni stróże —
Szli krzyż zatknąć na wschodzie — szli by leczyć rany —
O! Twoi to byli, Twoi!
Dziś patrz — aż miło,
Co się to z nich zrobiło.
Twój krzyż już tylko brudne serca ich osłania,
Aby nie widać ich było —
Wzięli miecz w rękę i poszli wojować —
Dla żądzy złota, żądzy panowania —
Świat będą krwawić i ludy mordować —
Bo z bogactwami ich żądze urosły —
Teraz oni swéj dumie nie krzyżowi służą.