Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/029

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    je nieraz... pokochał ją dopiero gdy utracił, a gdy ją miał, małoco szanował.
    Naówczas już panna Amanda chciała Urszulę Meyerin udawać, ale głowa nie potemu. Piękna jest, to prawda, ale i ten wdzięk już przekwita. Teraz ona książątka nie chce i droży się, a potem jej i chłop nie zechce.
    Dosyć aby królowa z sobą piękną jaką francuzicę przywiozła, pójdzie panna Amanda w kątek...
    — Ależ królowa sama — dorzucił Płaza — piękną jest i potrafi sobie pewnie starszego daleko małżonka serce pozyskać.
    Dziewczę nad swój wiek rzeźko przerwało ojca:
    — Zapominacie, że żoną jego będzie! Żony długo kochać nie potrafi, bo ją zawsze u boku swego mieć może, a jedna potrawa się przejada...
    Bielecka śmiać się poczęła i ściskać Bietkę, ale ojciec zmarszczył.
    — Nadto ty masz rozumu na twoje lata — szepnął.
    — Rozumu? nie! — odparła śmiało córka — ale doświadczenia mam dosyć. Oni wszyscy tacy. Owoc zakazany najsmaczniejszy zawsze.
    Płazę to szczebiotanie w końca rozchmurzyło.
    — Dziecko ty moje — rzekł — jeżeli biblii