Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Na królewskim dworze Tom II.djvu/028

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie wmówi, żeby jej król nie miał zwierzyć nikomu oprócz Kazanowskiego i Pstrokońskiego.
Młody Pac, który dla was, moja panno, dałby się obwiesić, wie napewno, albo się domyśla. Dosyćby jednego całusa, aby dobyć z niego...
Płaza się wzdrygnął.
— Ależ pani moja — rzekł — wiecie jak to idzie, od całusa się poczyna...
— I co dalej? — przerwała rezolutna mieszczka — niekoniecznie zatem idzie, aby się więcej nad całus dawać miało... A rozum od czego?
Bietka pokręcała głową.
— Całusa — rzekła z minką poważną — cała sztuka zawsze niby przyrzekać, a nigdy go nie dać... ale z Pacem... Któż go wie? Wczoraj był jak wosk miękki, a dziś już u panny Amandy w usługach, bo wiatr powiał inny...
— Co? — zawołała Bielecka — królby do niej miał powrócić?
Bietka dała znak potakujący.
— Na jak długo, nie wiem, ale od tych listów znowu do niej przystał. Kazał się z krzesłem nieść do niej wieczorem i pozostał tam na wieczerzę, gdy już Zygmuś dawno spał, choć to się zowie, że król tam synaczka odwiedza...
Ale tak on go kocha, jak Amandę, jak nieboszczkę królowę i wszystkich! Nie wiem, czy kogo miłował kiedy... Fantazye ma tylko. Królowej Cecylii gorzkie było życie z nim, opłakała