Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyższych, wyżej od najniższych — jednym zapewne z ostatnich; ale sędzią nienamiętnym, bezstronnym — Takim się czuję, a może się mylę, bo któż się nie myli?
Pisałem nie żebym dogodził chęci szyderstwa, zazdrości, niepokojowi dręczącemu co rwie się i czepia za wszystko, aby się wyżéj posunąć — nie — cel miałem inny, ślachetniéjszy. Może być żem go niedoszedł, żem się omylił widząc go nie w téj stronie, w której go szukać potrzeba; idąc do niego nie tą drogą, co doń prowadzi, ale chęci moje były prawe i czyste.
Nieraz w ciągu pisania, przyszło mi na myśl smutnie —
— Zrobisz sobie nieprzyjaciół, obrazisz może ludzi na siebie?
I odpowiadałem sobie —
— Niech mnie biją, ale niech posłuchają! Gdyby jeden tylko człowiek, przejrzéć się chciał w obrazie jakim, uczuł swoje wady i pożądał się z nich poprawić,