Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie bój się, rzekła — to nie śmierć jeszcze, choć i ona już blisko — nie uciekaj odemnie, chcę patrzéć na ciebie, chcę twój obraz ponieść ostatni na lepszy świat. O! gdybyś ty mnie wysłuchał, miałabym wielką, wielką prośbę do Ciebie, ale mi na nią braknie odwagi, a może byłaby grzéchem —
Zamilkła
— Roskaż, zawołał Staś, w zapale, a przysięgam ci, na pamięć najdroższéj mi matki, spełnię co mi rozkażesz —
— O! nie przysięgaj! przerwała — przysięga to najstraszniéjsze słowo, nikt nie powinien nią się wiązać! bo któż wié czy jéj potrafi dotrzymać?
— Powiédz mi wolę twoją —
— Tyś przysiągł, nie mogę — powiedziała ciszéj — podniosła głowę — Niech przyjdzie Róża — moje dziecko — Czuję że mi bardzo słabo.
Staś wybiegł, Roża była w piérwszym pokoju, postąpiła do łóżka matki, ona ją uściskała i płakała; potém osłabła i jeszcze