Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wszystkim pochlebia złym i dobrym, a pragnąc popularności, skarbi ją pobłażaniem bez granic; często nawet więcéj złych niż dobrych potrzebując, więcéj piérwszym nadskakuje.
Ludzie popularni, rzadko wytrwają do końca zawodu, nie straciwszy wziętości. U nas wierzą łatwo lada plotce, lada baśni, złośliwie ukutéj i często dość nierozsądnéj wieści, rozsianéj umyślnie, aby obalić opinją, na oko najlepiéj ugruntowaną.
Widziano najzacniejszych ludzi, nagle okrzyczanych za oszustów, za zdrajców, za źle myślących, i prześladowanych bez litości, publicznemi obelgi, paszkwilami, najniesprawiedliwiéj. Widziano także więcéj niż podéjrzanych, przedajnych, pożytek swój tylko mających na oku, co łasząc się, pochlebiając, nadskakując, karmiąc i pojąc, długo bardzo utrzymywali się między obywatelami przy wziętości niezasłużonej. Takim nawet jeden, dwa, dzięsięć nieprzyjaznych głosów, podołać niemogły Tłum był za niémi, tłum któremu dobrze wygrywaną popularno-