Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom IV.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Et Rose? spytał Hrabia po chwili.
— Zdrowa. —
Figurez vous ma chère, mówił daléj — wszakem się ograł u Pułkownika?
— To jak zawsze —
— Byłem nawet wygrany i grubo wygrany, ale un demon m’a inspiré, ryskowałem i ja co gram z takim taktem.
Przerwał nagle.
— A jedliście kollaciją?
— Niewiém, ja nic nie jem —
— To źle —
— Niechce mi się jeść nigdy —
— To bardzo źle — Ale ja muszę sobie cóś kazać zrobić. Bon soir.
Nazajutrz rano przyjechał Wyrwicz. Nim jeszcze doszedł do pokoju Julij, Hrabia złapał go na drodze.
— Hę, cóż, Doktorze, spytał żywo — ona źle?
— Nie dobrze odpowiedział Doktór.
— Ale mów mi WPan otwarcie — jest czy niéma niebezpieczeństwa?