Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom III.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łości przywiązania, co wedle niego groziło co chwila zupełném ostygnieniem. — Ona, mówił w duchu, dwa razy starsza od niego prawie; teraz póki ten związek ma smak zakazanego owocu, przywiązanie się utrzymuje; ale niech się pobiorą, ona może zostanie przy swojéj miłości, on ostygnie, będzie nieszęśliwym. A któż zaręczy że Julja będzie mu nawet wierną, ona co tyle już miłości i kochanków przeżyła.
Staś dał się wziąść i wieźć do Kijowa, w części dla tego, że chciał widziéć i poznać kraj dla niego nowy, w części dla interessu Hrabinéj, któren miał ułatwić w Żytomiérzu. — Przejechali Ostróg, któren nawet w zimie tak jest piękny, i zastanawia ruinami tylu gmachów, spójrzeli na Collegium, na mury Zamku i Cerkwi Troickiéj; minęli Korzec drugą ruinę, z swym Zamkiem nad wodą, wyglądającym z pośrodka zdziczałych drzew, z kościołem — ruiną i wałami co niegdyś miasto otaczały — zastanowili się w Zwiahlu, nad malowniczym brzegiem Słuczy, co się przedziéra przez skały, gdzie także dawnego grodu stérczą