Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom II.djvu/029

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

głos we drzwiach i pokazała się figurka maleńka, sucha, żółta uśmiéchająca złośliwie.
August witał nowo przybyłego.
— Szanownego Regenta, proszę siadać — nie piłeś pewnie herbaty?
— To jest —
— To jest, że się z nami napijesz — odpowiedział August.
— Jeśli łaska —
— Zaraz ci służę.
Regent położył na krzesełku rogatywkę, pod którą skrył plik papiérów i usiadł za stolikiem zaciérając ręce.
Staś przypatrywał mu się tym czasem z daleka. Był to żwawy staruszek lat około osiémdziesięciu, z skórą pomarszczoną na twarzy, siwym wąsem, szaremi oczkami, w kapocie z sterczącym kołniérzem, z wielkim krwawnikowym sygnetem na palcu. Opiérał się na trzcinie z srébrną skówką i rzemiennym kutasem. Głowę miał łysą i puszek tylko biały ją okolał. — Wyraz twarzy łączył dobroduszność z przebiegłością; w ocz-