Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Tom II.djvu/028

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A choćby cię uwodziła? jeśli ułuda serce zaspokoi, jeśli ci będzie dosyć kłamanéj miłości, jeśli nią ugasisz pragnienie — A kto wié, czy z kłamanéj nie powstanie prawdziwa namiętność? kto wié, czy ona raz w życiu, nie pokochała szczérze, sercem, duszą —
Godziż się zrażać, dla wątpliwości? wyrwać z serca miłość, dla rozważania, co będzie jutro? kto kiedy wyrachował przyszłość, kto przygotował jutro? Nie najszczęśliwszyż ten, co używa i na dno nie patrzy!!
Tak myślał chodząc po sali, a August po czole jego, prawie zgadywał myśli, i wchwilę powiedział sobie z stoicką rezygnacją —
— Podobno, nic tu już nie zrobię, nic nie poradzę — stając w poprzek namiętności zgruchotany będę jéj wozem — Dajmy pokój i zostawmy ją biegowi właściwemu.
Wierny swemu charakterowi August spokojnie już pił herbatę i zapalił drugie cygaro.
— Do nóg upadam Waćpana Dobrodzieja, do nóg upadam — dał się słyszéć