Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/032

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zapał Tymka, Szatana i tych co go otaczali, powoli go owionął.
Twarz Natalij, gdy czytała, piękna była natchnieniem, ogniem, exaltacją — uczuł bicie serca gwałtowniejsze, była i chwila żalu, za nią i chwila przejęcia się, uczuciami jéj i niepokoju — Gdy spotkał mściwe wejrzenie uciekającéj zwycięzko — stał pomięszany, milczący i smutny. Może w téj chwili — i żal mu było, miłości co się zamiast w jego serce, wylała w próżne tylko poezje.
A tym czasem gwarzono, gwarzono do koła, sprzéczano się, pozywano do Sądu trzeciego kogoś, porównywano. Mężczyźni, byli prawie wszyscy za Natalją i ogłosili ją jenjuszem, co naturalnie wszystkim rymującym i nie rymującym paniom podobać się nie mogło. Ale z mężczyzn najmocniéj oszalał Tymek, i perorował głośno, zapalczywie, krusząc kopje za Natalją.
— Panowie — odrzekła mu z przekąsem Ze-