Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/031

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W każdéj tak szumnie poczynającéj się pochwale, była restrykcja, co ją nareście zupełnie niszczyła. Ci co mówili, że wiele było w poezij uczucia, kończyli na tém, że go było nadto — że było przesadzone; — ci co harmonją wiérsza chwalili, dawali się przekonać o monotonij jego — ci co myśli wynosili wysoko, żałowali że nie było obrazów, ci co pochwycili obrazy, użalali się, że nie doszli głównéj myśli — i t. p. i t. p.
Krytyka rozszczepiła się na tysiąc ramion i targała sławę biédnéj kobiéty, co się jéj dozwoliła wziąść w niewolę. Natalja słyszała tylko oklask i pochwały, nie wiedziała nic, o złośliwych Komentarzach pokątnych; ona była szczęśliwa i odchodząc rzuciła wejrzenie w oczy Stasiowi, jakby mu mówiła.
— Jestem pomszczona. —
Staś z początku obojętnie, zimno, szydersko, słuchał czytania Natalij, ale zaraźliwy