Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/033

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nejda, każde nowe zjawisko, zowiecie dwa dni jenjuszem.
— W ówczas, kiedy je zowiemy tém imie niem przez grzeczność. —
Nadszedł Szatan. — A pan co o tém sądzisz?
— Nic niéwiem, prócz że mi serce biło, gdy swoją elegją czytała?
— Doprawdy! doprawdy! śmiejąc się zawołała Zenejda — to tylko dowodzi, żeś się może zakochał.
— Najmniéj — bo kocham się zawsze na zimno rzekł Szatan — Miłość i cielęcą pieczeń najlepiéj lubię na zimno. —
— Winszuję tym, w których się Pan ko chasz. —
— I ja im winszuję, a do tego życzę kochać jak ja, to najbezpieczniéj.
— No — no — ale bez żartu, sąd twój o poezjach Pani Natalij.
— Poezje sądzą się biciem serca! —