Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/019

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Kometę, pani, kometę, przelatującą przez perihelium. —
— A zawsze dowcipny. —
— Nigdy tyle co pani. —
Farceur! Jak ci się ona wydaje?
Korynna! coś w stylu Korynny!
— Doprawdy? mnie się zdała wymuszona! nadęta.
— Któż tak swobodny i pewien siebie jak pani?
— Uważasz pan, jak Koralja, prawi z katedry o wydaniach Horacjusza, obracając się do Szambellana, który niezna innego, nad tłumaczenie francuzkie z notami Xiędza. —
— Biédny Szambellan! musi potakiwać milczeniem, i wielbić, aby się nie pokazać czém jest — nieukiem! Ale po cóż mu było, wdawać się w Horacego, jeszcze teraz, kiedy ta nowa edycja niby oczyszczona i poprawna, tyle narobiła w świecie uczonym hałasu.