Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddzial II Tom III.djvu/018

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciemnych kątach, rozmawiała, krytykowała, uśmiéchała się antycypatywe, z tego co miało być śmiészném.
Po niejakim czasie, poczęto szeptać tu i ówdzie. —
— Wszakże miała czytać — kiedyż to się zacznie to czytanie?
Poczęto roznosić herbatę, panie, rozsunęły się i niektóre z nich, zwabiły mężczyzn do cichutkiéj rozmowy. Gdybyś był podsłuchał tych wszystkich ucinanych kawałeczków jéj, nic byś nie znalazł tam, nad żarciki z przytomnych, żarty z Natalij, domysły jakichś śmiészności, służące za pretext do dowcipowania. Kobiéty osobliwie, co otwarcie tak się zdawały zajmować Natalją, co ją tak rozczulały współczuciem, nielitościwe były po cichu.
Pani Zenejda przysunęła się do Szatana.
Eh bien! odezwała się — mamy tedy nową gwiazdę. —