Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/014

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ście ma jednego znajomego, może już powiedziéć, że ma znajomych — Chwała Bogu!
— Znajdziemy ich tu bez liku, a co nam zabraknie, o to się postaramy łatwo.
Rozprawiając o Prezesowéj i Natalij, nasi podróżni poczęli się ubiérać, by pośpieszyć za tysiącem pokupek i potrzeb piérwszych na miasto, do znajomych dawnych, z odwiedzinami, z ciekawością. Staś który w piérwszéj chwili przyjął oznajmienie o przybyciu Nalalij z jakąś radością, teraz nagle sępiéć począł i zamyślać się. Nie wiémy czego, a może i ón sam nie wiedział.
Czyż wié kiedy człowiek dokładnie, dla czego się smuci, czemu się weseli? Nasze smutki i rozpacze najczęściéj przychodzą nie wiedziéć jak i dla czego. Małe rzeczy dręczą nieznośnie, wielkie przechodzą niepostrzeżone — pospolicie usposobienie wewnętrzne więcéj niż okoliczności czynią człowieka szczęśliwym lub nieszczęśliwym. Wszystko