Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom II.djvu/015

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jest podobno w nas, ale tém co jest w nas najmniéj rządzim.
Wychodząc w miasto, spojrzeli po sobie August ze Stasiem, mówiąc oczyma:
— Zajdziem do Prezesowéj?
— Naturalnie.
W sąsiednim paradnym numerze stała Prezesowa. Zastali już obie panie ubrane i wybiérające się na miasto, jeszcze pośpieszniéj od nich; bo kobiéty naprzód muszą się ubrać, nim cokolwiek bądź poczną w mieście; a ze wsi nigdy się nie przyjéżdża ubraną. Trzeba się do mody lokalnéj zastosować koniecznie. Najobojętniéjsza na strój kobiéta, choć trochę się musi nastroić, do miejsca, do którego przyjedzie.
— A! jakżeśmy się dawno nie widzieli? i gdzież się spotykamy! na czużynie jak to po prostu powiadają! Zawołała śmiéjąc się Prezesowa i pośpieszając naprzeciw gości. Prawda że dawno panie Stanisławie!
— Wieki.