Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Latarnia czarnoxięzka Oddział II Tom I.djvu/034

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Są wyjątki.
— Rozumié się, wszyscy przytomni zawsze należą do wyjątków — idźmy daléj — ja przeczę jednak i protestuję przeciw piérwszemu, bo absolutnie tego powiedziéć niemożna — powtóre —
— Powtóre, brak życia — ludzie najznakomitsi rdzewieją, marnieją, w téj atmosferze dusznéj — zsiadłéj — gęstéj a nieruchoméj.
— Czemuż niestaracie się, zamiast narzekać na brak życia, niedostatek jego zapełnić, wzbudzić je?
— Tego nigdy jeden człowiek nie zrobił.
— Wszelka odmiana od jednego się poczyna, a siłami wszystkich kończy.
— Chcesz mnie zupełnie zbić na miazgę wujaszku, ale się nie dam — czemuż dotąd nigdzie nikt tego nie zrobił?
— Sprobuj jeźli masz ochotę.
— Ja mam ochotę korzystać z gotowego, nie pracować.