Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/141

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    — Tak — przerwał Kiełpsz — ale nie pojedzie z wami, to ze zgryzoty i żalu zamrze.
    — Prędzéj wyzdrowieje — rzekł Sobieski. My na to pozwolić nie możemy, o żywot jego chodzi. Na wyprawie się nam nie zdał, bo by ją hamował. — Do Lwowa tymczasem go odwieźcie, bliżéj będzie. Na to wy, gdy zachowanie u niego macie namówić powinniście.
    — Alem ja sługą tylko — odparł Kiełpsz, powagi nie mam. Wie że go kocham, żem życie dla niego dać gotów, a no tego mało. Młody jestem.
    — My z panem Wojewodą poczniemy — mówił daléj Sobieski, wy popierajcie — powiedźcie to ks. Olszowskiemu, on też w ten sens odzywać się powinien.
    — Jak że teraz jest? zapytał w końcu Hetman.
    Kiełpsz głową potrząsnął.
    — Leży w łóżku sparty na ręku i duma a niekiedy rzuca się jakby go piekło.. Powróciwszy do dworu musieliśmy go poić i karmić ażeby te wewnętrzne bóle stłumić — ociężał potem — drzemał, teraz rozbudzony zaczyna cierpieć znowu.
    — Można z nim będzie widzieć się dzisiaj? spytał Jabłonowski. Im prędzéj tem lepiéj będzie gdy do Lwowa wyprawiemy, tu ani wygód ani apteki, ani doktora nie ma. Powinniście wyruszyć natychmiast.
    — Wieczorem król właśnie życzył sobie widzieć się z panami Hetmanami, będziemy więc czekali.
    — Przygotujcie go do tego z czem my idziemy..
    Zaledwie Kiełpsz odjechał, gdy Braun wózkiem się kazał do Sobieskiego przywieść, zamierzając o toż samo go prosić, co on miał na myśli.
    — Niewiele w nim już życia jest — rzekł wzdycha-