Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom II.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tu też dwór stary drewniany, opróżniony był i już przysposobiony na przyjęcia Michała, któremu pod namiotem trudno by wytrwać było...
Ani dnia tego o uroczystem myślano przyjęciu...
Za wozami pokazał się orszak wojskowych, gwardje i hajducy towarzyszący Michałowi, potem tabory znowu, na ostatek kolebki dworskie. W poszóstnéj wielkiéj jechał na wpół leżąc Michał, mając Brauna i ks. Olszowskiego przy sobie. Kiełpsz konno u drzwiczek asystował.
Zawczasu oznajmiono królowi, że się do obozu zbliżali, od popasu już ubrał się, i z niepokojem niewymownym wyglądał rychło li wojsko zobaczy...
Na twarzy jego malowała się trwoga, i Braun widząc wzruszenie kroplami na cukrze mu podawanemi, starał się nerwy uspokoić — sił dać choćby kosztem późniejszéj prostracij.
Stanęła w końcu kolebka, a u dzwiczek jéj pokazali się na dzielnych koniach dwaj wodzowie — Sobieski i Jabłonowski, otoczeni świetną gromadką dobranego rycerstwa.
Był to najpiękniejszy w świecie obrazek, gdyby nie odwrotna strona jego, król ten schorowany i wybladły, przestraszonemi oczyma patrzący z zazdrością na Hetmanów swoich.
Wspaniała postać Sobieskiego, nie mniéj rycersko i pięknie prezentujący się Jabłonowski, po za niemi wąsate oblicza pancernych, husarzy, Rotmistrzów, Chorążych, w pozłocistych misiurkach z czepcami i piuropuszami, konie w bogatych rzędach, broń połyskująca jakby ze srebra ulana, nad głowami szeleszczące długo puszczone proporce...