Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/019

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    — Ks. Olszowski pisze za Piastem — kończył — tandem może i rację i ma. Chcieliśmy francuza, ten drapnął... przyszedł po nim siedmiogrodzianin, wziął nas ostro w łapy... — no! ale żołnierz był tęgi — nastąpił pół-jagielończyk, pół szwed, a cały niemiec... ten się modlił i stękał... zawichrzyło się! Obraliśmy synów dwu... Boże odpuść... Za ostatniego rzeczpospolita o mało nie rozpadła się... i ten w końcu koronę zrzucił — nom sum dignus — a pocóż się jéj napierał?...
    — Cóż tedy — znowu a capite francuza mamy sobie zaszczepiać?... Nie dziwna to rzecz, aby naród jaki sobie wybierał inocudzoziemców, których nie zna i którzy go nie znają?
    Cześnik się rozśmiał głośno.
    — Jak Bóg miły — jest racja.
    Spojrzeli na Piotrowskiego, który milczał, a w tem się drzwi otworzyły i wyrostek wniósł na dużym blacie pokrytym serwetą flaszki i przekąski.
    Sprawa Elekcyi musiała na chwilę być odłożoną na stronę, bo hora canonica, mróz, zima... nakazywały się pokrzepić. Kalmusówka była doskonała.
    Piotrowski przepił do Cześnika i kieliszek poszedł koleją. Czarnowłosy go powtórzył, nie pytając. Siedli znowu.
    Z piersi Garwowskiego dobyło się ogromne, tuszy jego odpowiednie westchnienie.
    — Co wy o tem myślicie, Piotrusiu? — zapytał Cześnik — czytaliście pewnie Olszowskiego?... hę.. a jest skryptów i innych do licha..
    Piotrowskiemu twarz zasępiona i zastygła z początku zaczęła się rozjaśniać. Obejrzał się po swych