Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król Piast tom I.djvu/020

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gościach, jakgdyby brał miarę ich dla zostosowania do niéj odpowiedzi.
— Niech mu Bóg nie pamięta — zaczął — kto nas temi Elekcjami obdarzył. Mówiąc o nich wyglądają bardzo pięknie — swobodny wybór najgodniejszego!... a tu w saméj istocie wybiera przypadek, lub intryga, albo pieniądze. Przewidzieć kto zostanie wybranym niepotrafi nikt... Cztery czasem tygodnie leżym w polu, zmęczeni, głodni, stęsknieni za domami, naostatek krzyknie kupka ludzi nazwisko, a reszta za nią, aby się to raz skończyło... Więc Deus scit co nas czeka... Nie pochlebiajmy sobie, abyśmy na swoim postawili, ale jest jedna rzecz, któréj dokazać możemy, gdy zechcemy — że tych panów pokupowali, co jawnem jest — wyexkludujemy i naszych ichmość magnatów, co się sądzą wszechmogącemi, choć ich jest garstka, a nas tysiące... nauczemy, że my szlachta szaraczkowa jesteśmy też sobie — potęgą!...
Wszyscy trzéj przybyli ogromnie i z widocznem rozradowaniem wewnętrznem śmiać się zaczęli.
Garwowski ręce nabrzękłe zacierał.
— Toby dopiero była sztuka ut sic!!
Towarzysze jego, jasno i czarnowłosy, nie mogli się wstrzymać od śmiechu.
— Téj sztuki my możemy dokazać — dodał Piotrowski — ale potrzeba iść zgodnie i gromadą. A nie dosyć nas Sandomierzan, choć my z Krakowianami zawsze przodem idziemy, drugie też województwa musiemy sobie pozyskać, aby szły razem, a że u nas gęby się szeroko otwierają rade, a w głowach często szumi, nie koniecznie wszystkim trzeba dawać inne hasło nad to jedno: — Szlachta kupą!