Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Jelita t.I.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Naówczas sama Domna zagrzewała dwornię i łuki im brać kazała.
Pod jedną niebytność Szarego, Bąk na Woźniki najechawszy, gdy ludzie zaraz w lasy zbiegli, chaty zrabował i spalił.
Gdy Florjan powrócił, rozsierdził się tak że mu tego podarować nie mógł. Zebrał więc co mógł swoich, najwięcej z tych rozpierzchłych z Woźnik, dobrze ich uzbroił, i z pachołkami dworskiemi najechał w biały dzień na podzamcze Bąka.
Wypadł sam Nikosz na obronę, i przyszło do starcia na miecze, ale ludzi miał dobrych Szary i był dnia tego silniejszy, tak że Bąka zmusił uchodzić za bramę do gródka, a na podzamczu co było chat kazał pod nie ognia podłożyć, mszcząc się za Woźniki — i sam stał pilnując aby nie ratowano.
Jeszcze się po tej klęsce gorzej rozjadł Nikosz i jego ludzie, tak że między osadnikami jego a Florjanowemi już pokoju nie było, do spotkania rwali się na siebie i mordowali.
Zapalono nocą chaty w Mojkowcach, ale się je odratować udało.
Spłonęły stogi na łąkach u Szarego, popalono co było około Wilczej góry. Ale tu nie wiele się dało zniszczyć, bo zawczasu swoje siano na zamek pościągali.
Inaczej jak zbrojno nie wyjeżdżał z nich ża-