Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szła całą drogę za pogrzebem, nie pokazując jej bratu, z nią klęczała przy trumnie ze zwłokami, gdy ją do sklepu spuszczać miano; a wreście przy ołtarzu przysięgła cisnąc ją pomstę ojca zabójcom.
Oleś wcale o niej nie wiedział.
— Mnie ją ojciec przekazał — mówiła do siebie — on ma inne przeznaczenie, ja tylko zemstę za ojca. Oddam mu ją jeśli umrę nie spełniwszy com powinna.
Od tej chwili Anna nie zdjęła jej z piersi ani na chwilę, a gdy płakała po ojcu, moczyła ją łzami.
Ale dziewczynie, kobiecie, poprzysiądz łatwiej zemstę niż jej dokonać.
Teraz gdy jej Borowski o Wojtaszku oznajmił, chustka zapiekła ją na piersiach, poruszyła się jakby głos z grobów usłyszała: — Ten moim zabójcą!
Na kimże mścić słuszniej mogła jak na nim. On był sprawcą.
Chodziła przez wieczór cały z tą myślą, powtarzając sobie: — Krew ojca woła o pomstę nad nim.
Nazajutrz zerwała się rano. Szukała ludzi, mierzyła ich oczyma, wybierała, dumała, wtem się jej nastręczył Luzicki.
— Chodź za mną — zawołała do niego, wiodąc żywo z sobą do swej izdebki.