Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom III.djvu/086

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie! nie! to wszystko przebaczyć, byłoby niedarowaną słabością. Niepodobieństwem jest. Nie mogę! nie chcę. Ukarać śmiercią! ukarać. Prawo karze banitę śmiercią, nie my. To buntownik. Jeździł na Niż kozaków przeciwko mnie ściągać, buntował Wołoszę... brat na dworze cesarza. Otaczają mnie szpiegami. Kto wie, czy w tej chwili, przekupiony sługa nie gotuje dla mnie trucizny, a ty chcesz, ażebym ja im przebaczył. Nigdy!
Poruszony, król zaczął się przechadzać żywo, a oddech jego ciężki słychać było tylko.
Heidenstein stał smutny.
— Wszystko to prawda, N. Panie — odezwał się — ale każda rzecz ma dwie strony. Kto wie, czy wspaniałomyślne przebaczenie winy, a przynajmniej złagodzenie kary, nie byłoby na dobie. Można go w wieży osadzić do sejmu, a sejm...
— Sejm, jeśli będzie sądził, to Krzysztofa, a nie jego — przerwał król — ten osądzony jest. Ściąć go, tego zbójcę, nic więcej, inaczej u was w tej Polsce nigdy nie będzie karności, ładu i siły. Imponuje wam imię sławne, ród... ale prawo zna tylko człowieka i winowajcę.
Coraz pospieszniej ciągnął król dalej.
— Niech mówią co chcą na mnie, żem wilk krwi chciwy i okrutny, żem tyran (ruszył ramionami), że nie mam litości... ale niech się boją