Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom II.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



IV.[1]


Rok tak prawie upłynął. W położeniu pp. Zborowskich nic się nie zmieniło. Nad nimi zawsze wisiała groźba pomsty króla, bo ten nigdy nie przebaczał. Milczenie jego i cierpliwość dowodziły tylko, że pierwszej zręczności czekał, aby nieprzyjaciół pognębić. Nie mogli się oczyścić, nie śmieli żądać, aby im winy dowodzono... pozostali w tym stanie niepewności i obawy, który jest ze wszystkich najnieznośniejszym.
Lecz p. Samuel, który już później kilkakroć, wraz z Krzysztofem próbował się odzywać do kozaków, dla uzyskania u nich hetmaństwa i dokuczenia niem królowi, z Niżu otrzymał tylko wymijające, niestateczne odpowiedzi.

Przyjmowano posyłane podarki, na listy obu ich odpisywano, nawet po polsku, ale tak ogólnemi słowy, iż z nich nic wyciągnąć nie było można.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – IX.