Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom I.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tak szły narzekania jedne za drugiemi, a w końcu każdego ustępu Samuel do tego powracał, iż póty dobrze nie będzie, dopóki się od węgra z wilczemi zębami i od koźlich rogów nie oswobodzą.
— Niech panuje cesarz rakuzki, niech car moskiewski, aby nie ten węgier. Damy sobie z tamtymi radę, bośmy już wiele przebyli, tylko tego nie bywało, aby szlachcic króla opanował i pod jego imieniem rządził.
Chłopi powiadają, że nie ma gorszego pana jak z mużyka, a ja mówię, nie ma gorszego króla jak ze swoich i to z tych, o których wczoraj świat nie wiedział.
Homo novus najgorsza rzecz, bo ten nic nie szanuje!!
Krzychnik okrutnie gorąco potakiwał bratu.
— Dajmy Andrzejowi szczęścia u króla probować, zobaczymy co on wskóra. I tak nam działać nie pora.
Na wesele damy im pokój, a po przenosinach zagramy do nowego tańca...
Samuelowi serce rosło.
— Zdajcie wszystko na mnie — wołał — ja was i kraj wyzwolę.
Kończyło się zawsze na tem delenda Carthago... Zamojskiego się pozbyć. Na to on się ofiarował.
Tymczasem Włodkowa, która już o wszystkiem wiedziała, bo jej tu co dzień coś ktoś przy-