Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom I.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z nim będę. Chcę dla was i dla Samuela occasione wesela coś uzyskać i do zgody doprowadzić.
Nie przystało nam Zborowskim stać przeciwko temu, który rzeczpospolitą włada i zwycięzko ją broni, a przeciwko temu, który wkrótce jego synowcem się stanie. Na buncie i spiskach nie wygramy nic. Wiem, że kanclerz pod ten czas łagodniejszego jest usposobienia. Chcę z tego korzystać.
Andrzej nie oponował.
— Probujcie — rzekł — ale ja wam z góry prorokuję, że nas do łaski przypuszczając, chyba psim swędem zbyć będą chcieli, ja zaś się tem i lada jaką jałmużną zbyć nie dam.
— Zaprawdę, panie bracie — rzekł Jan — ryby to przed niewodem. Ja wam spodziewam się drogę do Zamojskiego otworzyć, a wy sami swoją sprawę przed niego i króla wnosić będziecie.
— Co do mnie — odezwał się Krzychnik — nie wierzę w to, ażeby mnie nawet ad audiendum verbum J. K. Mości dopuścili. A no, chcecie, probujcie. Ja się też lada łachmanem nie dam zbyć.
A wszystko to — dodał — marne psowanie czasu. Kanclerz was gładkiemi słowy uchodzi, a z nami postąpi zdradziecko... W zgodę między wilkiem a owcami ja nie wierzę. Oni krwie naszej pragną, i nie zaspokoją się, aż się jej napiją.