Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom I.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pogniewał się pan gnieźnieński i naganił gadanie, jednakże skutkiem perswazyi jego, nieco się Krzychnik ukołysać dał i obiecał czekać.
Zaraz popołudniu posłał Jan na zamek u kanclerza o audiencyę osobną prosić, a tę mu nazajutrz wyznaczono.
Jechał tedy skromnie, jak zwykle, z małym dworem.
Zaraz w sieniach go Heidenstein witał uprzejmie i do pana wprowadził. Zamojskiego znalazł jakby odmłodzonym, w usposobieniu ducha nader łagodnem i uprzejmem.
Zwycięzcę Gdańszczan powitał serdecznie i cieszył się, że go ogląda, a o sprawach wojennych mowę zagaił, szczególniej o piechocie nowej, którą z włościan królewskich wybierano, a król chciał rodziny żołnierzy od wszelkich powinności, opłat i ciężarów uwolnić, dając im darmo trzymać grunta, jakie mieli.
W ten sposób lud do służby wojskowej, której nigdy nie znał, miał się zachęcić.
Postrzegł jednak łatwo hetman, że Zborowski roztargniony myślami był gdzieindziej i dorozumiewając się, że go tu może co innego sprowadziło, rozmowę na tor ogólnych spraw wprowadził.
Kasztelan z tego korzystając zaraz rodziny swej sprawę na stół wyprowadził, ukazując, że bracią jego niesłusznie posądzano i odsuwano od