Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom I.djvu/066

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rzeczy o mnie wie, ba, wszystko, myśli moje z gniazda wykręca, tajemnice mi z pod serca dobywa, a ja jego czasami jak psa nienawidzę, czasem jak własne dziecko miłuję. Wiem, że zły człowiek jest, że sposobności tylko czeka, aby mnie zdradził, a zbyć się go nie mogę.
Twarz Samuela gorączkowo się mieniła i mówił coraz żywiej, trzęsąc się, niespokojny.
— Mam siedem zabójstw na duszy mojej, a tych, których z naprawy mej ludzie dokonali, i siedemdziesiąt siedem liczyć mało... mogę więc ósmego wziąć, niewiele zaciąży. Zabiłem Trepkę w las go wywiódłszy dlatego, że sprawę mą z nieboszczką żoną podpatrzył, a wołał o pomstę, iż ją niesprawiedliwie zbiłem... czemużbym i Wojtaszka, który więcej wie, nie miał uśmiercić?
Zwrócił się z tem pytaniem do Krzychnika, który namarszczywszy się odparł.
— W takich razach o radę nie pytają nikogo. Co mi do Wojtaszka! Pilniej się nam innego zbyć a nie wyrostka, któremu nikt wiary nie da.
Pan Samuel już myślami snać daleko pobiegłszy, mówił nawpół do siebie.
— Trepka mnie we śnie prześladuje. Przychodzi niemal co noc i odgraża się, zabiłeś ty mnie potajemnie, ciebie zamorduję publicznie i sromotnie.
Za duszę żony modlę się, zakupiłem mszy siła, a i ta mi pokoju nie daje. Tej mi samemu żal,