Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom I.djvu/027

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

białe czarnem, a czarne jasnem potrafił okazać. Lekkomyślny i namiętny Samko, gdy raz pochwycił co z ust brata a do serca wziął, jeszcze bujniej się to w nim rozrastało.
Najstarszy Jan, o którym wspominaliśmy że mu król pokonanie Gdańszczan zawdzięczał, mąż był już dojrzały i uspokojonego ducha, choć tęż samą krew, męztwo i umysłu żywość miał co i bracia.
Raz na inną wszedłszy drogę, już z niej nie zbaczał, stale się wytkniętej trzymając.
Co bracia jego na szarpanie się namiętne zużywali, Jan na stateczne postępowanie w jednym kierunku obracał. Był też i królowi miłym i Zamojskiemu niepodejrzanym, chociaż nie można rzec, aby blizkie pokrewieństwo z Samuelem i Krzysztofem na niego cieniu pewnego nie rzucało.
Musiał się tem baczniej pilnować, tem jawniej postępować, iż każdy wątpliwy krok, nieprzyjaciele rodziny Zborowskich przeciwko niemu też obrócić byli gotowi. Wiek w nim nieco krew ostudziwszy, już mu łatwiej dozwalał na wybranem trzymać się stanowisku.
Chociaż go ono w antagonizmie jawnym z braćmi stawiło, Jan nie rozbratał się wcale z nimi, utrzymywał stosunki i spodziewał się wpływem swoim powstrzymać gdyby niebezpieczeństwo groziło, ratować gdyby w nieszczęście popadli.
Rzadki bowiem naówczas przykład był, aby