Przejdź do zawartości

Strona:PL Józef Bliziński - Marcowy kawaler.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Eulalja (n. s.)

Uu! ma gębę od ucha do ucha... (głośno obrażonym tonem) Co! jakeś powiedziała?

Pawłowa.

Świat nie po temu, żeby powtarzać dwa razy głuchemu.

Eulalja (n. s.)

Impertynencje mi gada, chce mnie się pozbyć, jak bozię kocham... to pewno ta, co o niéj słyszałam... (przygląda się) Fe! to gust dopiéro! jacy ci mężczyzni...

Pawłowa.

Co mi się pani będzie tak przyglądać?

Eulalja.

Samaś powiedziała, że nie można schować oczu do kieszeni.

Pawłowa.

A to pani słyszała, a pytała się drugi raz...

Eulalja (n. s.)

Jak bozię kocham, irrytuje mnie... jednak trzebaby ją wymiarkować, a w razie potrzeby ugłaskać... może ona tu więcéj znaczy, niż ja myślę...