Strona:PL Józef Baka - Uwagi o śmierci niechybney.djvu/021

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przez iakiś przypadek dziwny
Nasz xiądz poeta przedziwny,
Odwiedzić wyszedł xięgarza,
Drudzy mówią, że winiarza;
Co mu dochował przyjaźni wiary.
I miodek miał bardzo stary.
Pewnie go Autor kosztował
Bo mu dzieło dedykował.
O niczém, nie wiedząc wychodzi z komnaty,
A w tém śmierć, która zasiadła na czaty,
Z wieży iak iastrząb spada na gołębia,
I swe pazurki, w karku pobożnym zagłębia.
Baka na tak straszny pozew,
Krzyknął, JEZUS, MARYA, JOZEF!
Jak Jezuita skromnie się ułożył;
Wzniósł oczy w niebo, łapki na krzyż złożył,
Chcąc iednak uciec raptem się zwierci,
A w tém mu xiążka wypadła o śmierci.
Widząc to Larwa rozstworzywszy ziewy,
Krzyknie; co znaczy ten kawał cholewy?