Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ukryłem głowę w rękach i długo, długo modliłem się, prosząc Boga o przebaczenie. Prosiłem też o przebaczenie dla ojca, i modliłem się za duszę zamordowanego brata!
Nadeszła noc i ukoiła młodzieńca pełnego skruchy, który opłakiwał swoje winy i szukał pociechy, tuląc się do psa przybłędy.
Modlitwa i pokuta przynoszą ulgę sercu. Uspokoiłem się trochę. Lecz przedświt w tych krajach piaszczystych przynosi mrożący chłód.
Gdy słońce wzeszło na horyzont, drżałem na całem ciele i zdawało mi się, że się ciężko rozchoruję. Powiedziałem sobie: «Jeżeli umrę, to skruszony, Bóg mi przebaczy i duszy nie ześle do piekieł na wieczne potępienie».
Wstałem i zacząłem iść z powrotem. Po drodze zjadłem jeden placek, a trzy dałem psu, gdyż był ode mnie głodniejszy.
Po chwili, słońce zaczęło grzać mnie w plecy. Zrobiło mi się jasno i dobrze na duszy. Przybyłem do wsi. Wydała mi się mniej brzydką. Pies został we wsi. Rozstanie było dość przykre. Pożegnałem się z nim, tak, jak się żegna z miłym towarzyszem podróży.
Samotny teraz i z sercem ściśniętem, szedłem przez lasek. Długa karawana wielbłądów przecięła mi drogę. Zwierzęta wydały mi się mniej brzydkie. Około południa, znalazłem się na miejscu przechadzek i byłem oszołomiony ruchem i ożywieniem. Mężczyźni w wspaniałych tureckich strojach, piękne i młode kobiety, których większość miała zasłonięty