Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dosyć złota, ażeby zkolei odkupić swoją głowę... A na to ci nie wystarczy.

Nie pozostało mi nic innego, jak życie narazić i uciec! Wiedziałem, że mogą mnie zastrzelić, jak psa, a jednak nie zawahałem się.
Znajdowaliśmy się pośród wzgórz, w okolicy pełnej wąwozów, która nadawała się doskonale do moich planów.
Nazajutrz, wczesnym rankiem zaczęliśmy wspinać się ciężką drogą na wzgórza, pokryte gdzieniegdzie świerkami. Towarzyszyło nam pięciu jeźdźców konnych, którzy mieli stanowić nagonkę.
W obawie, że przy pierwszej okazji służący wspomni bejowi o mojej wczorajszej propozycji kupna wolności, postanowiłem działać natychmiast.
Pochód nasz zatrzymał się u skraju lasu, gdzie drzemało śliczne jeziorko, do którego wpadał strumyk.
— Tutaj wypoczną wielbłądy — rzekł przewodnik i odszedł z czterema ludźmi.
Dwaj służący zostali umieszczeni w dwuch punktach obserwacyjnych, z rozkazem, aby dali ognia w odpowiedniej chwili i napędzili zwierza tam, gdzie stał bej.
Każdy stał sam. Widziałem, że nadchodzi godzina wolności. Łatwiej jest ujść jednemu, niż całej bandzie!
Mustafa-bej i ja wtłoczyliśmy się w szczelinę skalną; widzieć można było z niej polanę, przez którą miała przejść tropiona zwierzyna.
— Strzelać będziesz tylko wtedy gdy mi zwie-