Strona:PL Istrati - Żagiew i zgliszcza.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mień pożerający ich serca ogarnął całą ziemię. I cała ludzkość nie potrafiłaby się im oprzeć.
Gdyby tak wyruszyli w wielomilionowych zastępach, z pustemi rękami a płomiennem obliczem, — żadna armja na świecie powstrzymać by ich nie zdołała. Zniknęłyby wszystkie egoizmy, stopione w ogniu ich szlachetnego zapału, — jeżeli prawdą jest, że nikt i nic oprzeć się nie może temu, który życie swe niesie w ofierze.
Późną nocą spacerowałem po całej Moskwie, nastrojonej odświętnie. Zniknęło wojsko, zniknęły już osobistości oficjalne, a jednak na plac Czerwony płynęły nieprzerwanie tłumy ludzi. Natknąłem się na symboliczny wóz, przedstawiający kulę ziemską opasaną prawdziwemi łańcuchami, w które walił z całej siły młotem jakiś chłopaczek, starając się je rozkuć. W grupie ludzi idącej przed tym wozem spotkałem pewnego rumuńskiego robotnika, który przeszedł na Ukrainie całą wojnę domową.
— Jakżeż to? — zagadnąłem go. — Nie masz zamiaru spać wcale dzisiejszej nocy?
Rzucił mi się na szyję:
— Nie, bracie mój! Ani dzisiejszej nocy, ani nigdy! Bo takie to jest wspaniałe, owo dzieło dokonane przez nas w ów Czerwony październik!

Nazajutrz

Niema żadnego dzieła rąk ludzkich, któreby nie uległo zbrudzeniu i skażeniu. Ot, biedny jest ten nasz świat!..