Strona:PL Istrati - Żagiew i zgliszcza.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wiści. Stąd płyną te moje przekonania, owoce mej wiary w ludzi, których kocham, których nienawidzę i którym całem sercem pragnąłbym służyć.
Trzeba pamiętać o tem, że jadąc do Rosji, wymierzyłem siarczysty policzek tej egoistycznej, rozsądnej hałastrze nikczemnego Zachodu. I dziś nie zmieniłem ani na włos mego zdania co do tej hałastry, która na pewno nie poświęciłaby jednego włoska z głowy dla zbawienia oszalałej ludzkości... ale... Ale — dzisiaj ja sam jestem pokonany. Ci wszyscy, na których — sądziłem, — że będę się mógł oprzeć jak na opoce, — okazali się taką samą hałastrą, hałastrą gotową poświęcić wszystko dla swej doktryny, miażdżąc po drodze ludzi niewinnych.
Jakże zatem mogę ważyć każde moje słowo, kierować się memi niezrozumiałemi notatkami z podróży i zadowolnić wszystkich? To jedno wiem tylko, że przytłaczająca większość ludzi z mojej klasy dorwała się do władzy; — że dorwawszy się władzy natychmiast zaczęła się nadymać i że, sama napchawszy sobie gęby odtrąca od stołu i pozwala zdychać z głodu każdemu ze swych młodszych braci, który ośmieli się mieć inne zdanie. Skoro tak sprawy stoją, — cóż mnie obchodzić mogą wszelkie świadectwa, dokumenty, bezstronność, sympatje i cały ten kram?
Co mi nawet zależeć może na napisaniu lub nienapisaniu tej całej książki? Wystarczyłaby jedna strona, jeden wiersz, jeden potężny krzyk rzucony na cztery wiatry. Bo ból, podobnie jak i radość, sam powstaje z ziemi, by żyć we wieczności.