Strona:PL Istrati - Żagiew i zgliszcza.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ty, roztrwania publiczne fundusze, gwałci kobiety, ściąga od robotników, aby się im opłacali, upija się i łamie karki. Na Kaukazie, w tym raju na ziemi, widywano niejednokrotnie, jak wspaniałe auta waliły się do przepaści, razem ze sławnymi szefami, pięknemi kobietkami i towarzyszem-szoferem, wszyscy kompletnie pijani.
Jeden z takich towarzyszy — szoferów w Astrachaniu (auto i szofer samego Ispołkom), uważając nas widocznie za eleganckich „komunistów“ we właściwym stylu, prowadził nasz wóz jak szalony, nie zwracając uwagi na nasze protesty, aż ostatecznie przejechał jakieś dziecko, na szczęście nie zabijając go. Wstałem i dałem mu porządnych parę szturchańców, nie licząc się nawet z obecnością Rakowskiego w aucie.
Oto co tam zrobiono!
Czwartego grudnia 1928 wysłałem pierwszy mój list do pewnej wysokiej instytucji w Moskwie. Napisałem wszystko, to co widziałem, o czem się dowiedziałem i co myślę. List zredagowany był w formie możliwie uprzejmej, ale bardzo wyraźnie i stanowczo.
Przepędziliśmy jeszcze dwa tygodnie w tym przepięknym kraju, roześmianym do słońca i morza Czarnego, — poczem wsiedliśmy do pociągu idącego do Moskwy.



Moskwa, ostatni apel!

Niezmierzone stepy leżą pod całunem śniegu. Wygodny pociąg toruje sobie wśród nich drogę, sapiąc i dysząc. Znam już to wszystko: druga to