Strona:PL Istrati - Żagiew i zgliszcza.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pełniło smutkiem. Bo odtąd ten dźwięk powtarzać się będzie stale, zawsze jednaki: los robotnika, który jest tylko robotnikiem i niczem więcej, — los chłopa, który jest i pozostał tylko chłopem, — to obrazki zgoła nie pocieszające pod rządami bolszewickich dyktatorów. Z jednej strony mało pracy, niskie zarobki, bezrobocie, prześladowania; a z drugiej strony protekcyjki, rozpusta, synekury, sprzeniewierzenia, szpiegostwo, donosicielstwo, politykierstwo. Ludzie z którymi rozmawiamy nie znają nas; widzą, że jesteśmy obcy, bez przewodników, więc otwierają przed nami serca, smutni co prawda, ale zawsze jednako oddani temu rządowi, który zbudowali własnemi rękami. Ludzie ci jednak cierpią, żalą się i pragną, aby stosunki się zmieniły.
Potrzebujemy — mówili — trochę spokoju, trochę dobrobytu, chcemy mieć zapewnioną pracę i zarobki. Dość już gadania i tej trującej polityki. Nie wytrzymamy tego dłużej. — Ale to nasza wyłącznie sprawa. A wy cudzoziemcy, wiedzcie o tem, że walczyć będziemy jak lwy za naszą sprawę, lepiej nawet niż przed dziesięciu laty, bo dziś wiemy, że to co może przyjść do nas z zewnątrz, gorszem jeszcze będzie od tego, na co się dziś użalamy.
Tak, ci ludzie mówią prawdę. Smutno to może słuchać, ale słowa te jednak działają pokrzepiająco. Nie dowiemy się też niczego więcej i wówczas, gdy czynniki oficjalne prezentują nam potem szereg radośnie uśmiechniętych twarzy i starają się mydlić nam oczy pięknemi obrazami, nie pozbawionemi co prawda po części realności, ale pozostającemi mimo wszystko tylko dekoracją.