Strona:PL Istrati - Żagiew i zgliszcza.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i ogródki dziecięce, kolkozy, sowkozy, — wszystko to wyrasta jak grzyby po deszczu, tak, że po roku nie poznałbyś tych stron, w których rok temu bawiłeś. Jedynie w tych dwóch sierocych republikach komisarze ludowi chodzą niemal w łachmanach, ledwo mogąc związać koniec z końcem. Znam jednego, który mając mi towarzyszyć w objazdach, musiał pożyczyć sobie dwadzieścia rubli, aby je zostawić żonie na życie. Doktorka Ekaterina Arbore, komisarz zdrowia publicznego w Mołdawji, kiedy z dnia na dzień stała się zwykłą obywatelką, — nie mogła znaleźć w Moskwie przytułku!
Czy widział ktoś kiedy co podobnego?
A jednak — wszystko zabija fałsz i doktryna, wszystko grozi zawaleniem, jak w owej pięknej baśni rumuńskiej o monasterze w Argésh, którego mury, stawiane za dnia, waliły się w nocy. Jakiejż trzeba ofiary, by zapobiec tej katastrofie? W rumuńskiej baśni wystarczyło jedno życie ludzkie: budowniczy, mistrz Manole nie zawahał się przed zamurowaniem żywcem swej żony, byleby dzieło doprowadzić do końca.
Cóż jednak musieliby zamurować ci komunistyczni budowniczowie celem doprowadzenia do trjumfu swej sprawy? Czyliż i oni nie mają swej małżonki, noszącej miano Doktryny, a stokroć więcej winnej, niż niewinna małżonka mistrza Manole? czyż nie jej właśnie cała sprawa socjalistyczna ma wszystko swe zło do zawdzięczenia?
Niestety — dziś ludzie więcej kochają swoje małżonki, niż swoje dzieła! Niema już dzisiaj mistrza Manole!