Przejdź do zawartości

Strona:PL Ibsen - Brand.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Gdy pójdzie przed nich, jak przed karły,
W swojej potędze nieumarłej!
Słońce powstrzymał on w dolinie
Gibeonowej, liczne cuda
Wśród zdumionego czynił luda.
I dziśby czynił, ale ninie
Ma tu li same niedołęgi!...
EJNAR: (z nieszczerym uśmiechem)
Mamy to zmienić?
BRAND: Tak! Potęgi
Trzeba! Tak! Przyjdzie owa zmiana,
Pókim żyw jeszcze, jako dana
Jest mi ta siła, bym swojemi
Wygnał lekarstwy słabość z ziemi,
Tak to jest prawda!...
EJNAR: (potrząsa głową) Na przechwałki
Nie gaś-że, mówię ci, zapałki,
Wprzód zapal świecę! I, dopóki
Nie dałeś nowej nam nauki,
Słów dawnych nie kreśl — dobre słowa!
BRAND: Nauka moja nie jest nowa.
Na wieczność baczę, mnie zapłaty
Za nowych tych prawideł wątek
Nie da ni Kościół, ni dogmaty,
Bo to, co miało swój początek,
Także i koniec swój mieć będzie.
Wszystko ma finis swój; w tym względzie
Trzeba powiedzieć, że, co żyje,
Zarazek gnicia w sobie kryje,
Że, według trwałych, pewnych norm,
Do coraz nowszych dąży form.
Ale w tem wszystkiem w wieczny ruch
Wprawia się tylko jedno: duch,
Którego tutaj nikt nie stworzył,