Przejdź do zawartości

Strona:PL Ibsen - Brand.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ten duch, którego Zbawca wdrożył
Na nowe tory po upadku
W raju. Ten duch to na ostatku
Zarzucił pomost między ciałem,
A między Bogiem, tem wspaniałem
Praźródłem rzeczy! Dziś on przecie
Zbladł już i stępiał; jeśli chcecie,
Spowszedniał całkiem, jak ów Bóg,
Który wśród waszych chodzi dróg,
Ale z tych szczątków, ziomków duszy,
Z forsą zbitego, co się kruszy,
Z tych rąk kalekich, z tych to nóg,
Znowu się wielka złoży całość,
Ażeby boska znów wspaniałość
Mogła uciechę mieć z Adama,
Jak ongi w raju, który sama
Kiedyś stworzyła, w dawnym czasie...
EJNAR: (przerywając)
Żegnaj!... Najlepiej będzie, zda się,
Gdy się rozejdziem.
BRAND: Wy zdążacie
Ku zachodowi... Tu, czy tam,
Wnet się nasz cel ukaże nam.
Żegnajcie!
EJNAR: Żegnaj!
BRAND: (odwraca się raz jeszcze, uchodząc zboczem)
A od mgieł
Oddzielaj światło!... Weź na kieł,
Że żyć jest sztuką!
EJNAR: (z gestem przeczenia) Jak chcesz, zwij!
Dziś sobie nowe rzeczy twórz,
A ja staremu Bóstwu już
Dochowam wiary...
BRAND: Tak jest, tak,