Przejdź do zawartości

Strona:PL Ibsen - Brand.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Żyj nią, służ wiernie jej na wieki,
Ale od tego bądź daleki,
By się za jednym zmieniać tchem.
Dzisiaj być tem, a jutro — czem?
Dziś chodzić tak, a jutro — jak?
Być ni to ryba, ni to rak!
W bachantach rys wyraźny masz,
Pijak przedrzeźnia li ich twarz;
Sylen posiada pyszny gest,
Chlejus parodją tylko jest!
Przemierz-że kraj nasz stopy swemi,
Przyłóż swe ucho do tej ziemi,
A wnet zobaczysz — wierz w me słowo —
Że człek nasz jest ni to, ni owo!
Nieco powagi w dni świąteczne,
I obyczaje nieco grzeczne,
Nieco ochoty do biesiady,
Ponieważ miały ją pradziady;
Nieco wielbiący kraj rodzinny,
Którego człek nie zwiedził inny;
Nieco bez głowy, gdy przyrzeka,
Nieco dowcipny, gdy się zlekka
Urżnie i potem płacić musi;
Nigdy go żaden szał nie skusi,
Zawsze jest mierny — w swej przywarze
I w swojej cnocie, tak, jak każe
Dawny obyczaj — same złomy
I zła i dobra, złom widomy
W wszystkiem, co czyni, co tu działa.
A już najgorsza rzecz, iż cała
Ta jego praca wskroś niweczy
Tę pozostałą resztkę rzeczy.
EJNAR: Szyderca liche zbiera plony,
Piękniej oszczędzać lud wzgardzony.